Żale Małgorzaty Kidawy-Błońskiej w rozmowie z hiszpańskim dziennikiem "El País"
Dziennik „El Pais” zwany jest przez Hiszpanów biuletynem rządowym Socjalistycznej Partii Robotniczej Hiszpanii (PSOE) i medium otwarcie zaangażowanym w obronę polityki Pedro Sancheza.
El Pais: Czy można porównać sytuację panującą w Polsce z sytuacją na Węgrzech?
Małgorzata Kidawa-Błońska: Przykro mi to mówić, ale Polska pod rządami PiS znalazła się niebezpiecznie blisko modelu węgierskiego. Polacy widzą, że ich prawa i wolności są limitowane. Również w praktyce parlamentarnej krok po kroku ogranicza się prawa obywateli. Widzimy, że Kaczyński podąża węgierską ścieżką, kierując się tym, co zrobił Orbán. To jest coś dramatycznego, ale niestety Polska jako kraj zmierza w bardzo złym kierunku”.
Powiedziała kandydatka na urząd prezydenta w wywiadzie dla kraju, w którym zarządzanie kryzysem epidemiologicznym według Uniwersytetu w Oxfordzie sytuuje Hiszpanię na 80. miejscu za Afganistanem i Botswaną. Koalicyjny rząd socjalistów z komunistami z Podemos zajął się nie tyle bowiem opanowaniem epidemii, o czym świadczą najgorsze wskaźniki śmiertelności na świecie, ile całkowitym zawłaszczeniem władzy. 15 marca zniósł demokratyczną kontrolę nad działaniami rządu - czyli obrady kongresu, odebrał głos opozycji, wyprowadził wojsko na ulice i wprowadził cenzurę w mediach, o czym świadczy protest 400 dziennikarzy. Ale to oczywiście Polska-zdaniem Kidawy Błońskiej - zmierza w dramatycznie złym kierunku.
El Pais: Jak ocenia Pani sposób sprawowania urzędu przez prezydenta Dudę?
Małgorzata Kidawa-Błońska: To dziwny i trudny czas. Po raz pierwszy w historii Polski prezydent, obejmując urząd, wykazywał tak wielkie przywiązanie do partii, z której wyszedł i wciąż jest od niej zależny. Ponadto narusza konstytucję, podpisując ustawy, które wstrząsają wymiarem sprawiedliwości, pomimo faktu, że jego funkcją jest stać na straży nienaruszalności Konstytucji. Jego mandat to strata czasu. Nie zlikwidował podziałów w społeczeństwie, nie umie mówić własnym głosem ani też nie dąży do porozumienia z partiami opozycyjnymi. Myślę, że jest najgorszym prezydentem w dziejach naszej 30-letniej demokracji.
Pani Kidawa Błońska raczej nie dysponuje minimalną wiedzą na temat „el Presidente del Gobierno” – Pedro Sancheza zwierzając się w ten sposób dziennikowi.
Tymczasem Sanchez ma na sumieniu liderowanie nie tylko najbardziej skorumpowanej partii w najnowszych dziejach Hiszpanii (mówi się, że PSOE było finansowane przez Moskwę do 1991r) ale jest też poniekąd dziedzicem krwawej ponad stuletniej historii Socjalistycznej Robotniczej Partii Hiszpanii. Premier Sanchez zwany jest też przez Hiszpanów „doctorem cum fraude” za sprawą udowodnionego ponad wszelką wątpliwość plagiatu w doktoracie z ekonomii. O jego niekonstytucyjnych, dyktatorskich zapędach pisałam już wcześniej na łamach „Do Rzeczy”. Nikt bardziej niż Sanchez nie przyczynił się do podzielenia narodu. Ekshumując szczątki Generała Franco po 40 latach od śmierci i transormacji w duchu zgody narodowej, z całą premedytacją odnowił konflikt i plemienny podział Hiszpanii radykalizując nastroje tak po lewej jak i prawej stronie. W oczach wielu komentatorów szuka konfrontacji obu zwaśnionych stron w myśl zasady „divide et impera”.
Przeprowadzenie wyborów prezydenckich zdaniem Kidawy-Błońskiej jest wysoce niebezpieczne i naraża cały naród na najgorszy scenariusz. Dlatego dziennikarz dopytywał o szczegóły:
El Pais: Opisujecie zatwierdzoną przez Sejm możliwość przeprowadzenia wyborów korespondencyjnie jako zamach stanu. Co się właściwie stało?
Małgorzata Kidawa-Błońska: W polskim ustawodawstwie istniała wcześniej możliwość głosowania korespondencyjnego, ale została ona wyeliminowana na wniosek PiS, który uważał, że takie rozwiązanie sprzyja oszustwom wyborczym. Obecnie, wobec fali krytyki zmienił postawę i dopuszcza głosowanie korespondencyjne w niektórych przypadkach. Owszem, mogłabym się opowiadać za przeprowadzeniem wyborów drogą korespondencyjną jako jednym z możliwych sposobów, ale pod warunkiem, że byłyby dobrze przygotowane. Ale tak się nie stanie. Nie ma czasu ani mechanizmów na ich realizację. Wybory muszą być przeprowadzone przez Centralną Komisję Wyborczą, a nie przez pocztę, jak to jest zamierzone. Musi istnieć sprawdzony system, który gwarantowałby bezpieczeństwo Polaków i anonimowość w głosowaniu.
El Pais: Czy w takim razie sposób w jaki przeprowadzono w Sejmie zmiany w prawie wyborczym można uznać za legalne?
Małgorzata Kidawa-Błońska: Zmiany w prawie wyborczym powinny być dokonane co najmniej sześć miesięcy przed datą wyborów i wprowadzone od początku trwania kampanii. W związku z czym doszło do naruszenia prawa i norm konstytucyjnych. Ponadto zmiany naruszyły również zasady procedowania parlamentarnego, jako że zostały przeprowadzona w rekordowym czasie, z dnia na dzień.
Sporo uwagi dziennikarz poświęca też zapóźnieniu Polski w ideologii postępu, tak ważnej w Hiszpanii gdzie każdego roku wskutek aborcji zabija się około 100 000 nienarodzonych:
El Pais: PiS wysłał pod obrady komisji parlamentarnej dwa kontrowersyjne projekty (inicjatywy organizacji pro-life) w celu zaostrzenia prawa anty-aborcyjnego i zakazania edukacji seksualnej.
Małgorzata Kidawa-Błońska: To są bardzo złe projekty. Polska ma jedno z najsurowszych praw antyaborcyjnych. Mam nadzieję, że nie zostanie zatwierdzony i że nie wróci pod obrady. Jeśli chodzi o edukację seksualną, mówimy wręcz o zakazaniu edukacji w szkołach. To bardzo szkodliwa propozycja. Polska nie ma nowoczesnej edukacji seksualnej.
El Pais: I co Prawo i Sprawiedliwość zamierza z tym zrobić? Nie odrzucili przecież tych projektów.
Małgorzata Kidawa-Błońska: Mogli odrzucić, ale liczą się ze swoim elektoratem. Pytanie, jaka będzie przyszłość tych projektów, czy zostaną one zamrożone, czy też zostaną użyte w odpowiedniej chwili, aby przyciągnąć swoich najbardziej zagorzałych wyborców, tego nie wiemy. Podczas poprzedniej kadencji chcieli wprowadzić bardziej restrykcyjne prawo anty-aborcyjne, ale wycofali się z powodu mobilizacji kobiet, które w proteście masowo wyszły na ulice Polski. Poza tym te projekty naruszają podstawowe prawa i wolności obywatelskie, no ale jak wiemy toczy się dużo debat wokół zagrożeń dla wolności w Polsce.
Wiedzę i przygotowanie kandydatki na urząd w zasadzie dobrze podsumowują ostatnie zdania jej wywiadu: "Czasem rozmawiamy z Donaldem Tuskiem. Dał mi ważną wskazówkę, abym kierowała się intuicją i właśnie to robię. Intuicja jest bardzo ważna w polityce".
Szkoda, że intuicja nie podpowiedziała pani Kidawie-Błońskiej, że rozmawia z dziennikiem, który szkaluje obraz Polski od wielu lat. Półtora roku temu, w związku z kryzysem migracyjnym i odmową przyjęcia przymusowych kwot uchodźców, dziennikarze El Pais apelowali do organów UE, aby użyli wszystkich dostępnych metod („todas las armas”), aby ukarać Polskę i Węgry. Małgorzata Kidawa-Błońska ma całkiem dobrą intuicję, tyle że w pozyskiwaniu kolejnych wrogów dla Polski.
Małgorzata Wołczyk
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.